
9
Promocja dobrego, smacznego i zdrowego
jedzenia jest nam potrzebna. My, Polacy,
na to zasługujemy. Mamy wspaniałą kulturę
kulinarną, o którą warto dbać i przekazywać
kolejnym pokoleniom.
Określił Pan „Szkołę na widelcu” spełnieniem marzeń.
Jest Pan jego pomysłodawcą? Co się przyczyniło do jego
powstania i kiedy narodziła się idea zorganizowania
takiej kampanii?
Moim zdaniem najbardziej przyczyniło się życie. Podczas
mojego pobytu w Stanach Zjednoczonych obserwowałem
panującą tam epidemię nadwagi i otyłości, która zgodnie z moimi
przeczuciami obecnie przerodziła się w pandemię, w przeraża-
jącym tempie i skali docierając do kontynentu europejskiego,
w tym Polski. Podobnie jak wiele wysoko rozwiniętych krajów
popełniliśmy klasyczny błąd pt. „nie zadbaliśmy o profilaktykę”,
w związku z czym teraz musimy się zmagać z jego konsekwen-
cjami. To niesamowicie trudne, aby odwrócić ten stan rzeczy, ale
nie jest to niemożliwe. Jestem osobą, która lubi działać w życiu,
wciąż mam energię do robienia dobrych rzeczy i stąd pomysł
na założenie Fundacji.
Promocja dobrego, smacznego i zdrowego jedzenia jest nam
potrzebna. My jako Polacy na to zasługujemy. Mamy wspaniałą
kulturę kulinarną, o którą warto dbać i przekazywać kolejnym
pokoleniom. To jest to, co mogę nazwać moją życiową pasją oraz
coś, czym bym chciał się z inny-
mi ludźmi dzielić. Przekazali mi
to moi mistrzowie, szefowie.
Każdy z nas ma jakieś swoje
ulubione, domowe potrawy
i jest to coś cennego, coś co po-
winniśmy przekazywać z poko-
lenia na pokolenie, niczym ze-
garek, który dostajemy od taty.
W prowadzonych przez Państwa warsztatach kulinar-
nych mogą brać wszystkie grupy wiekowe?
Tak, są one dostosowane dla uczestnikówwwieku od 3 do 100 lat.
Jak przedszkolaki odnajdują się na zajęciach?
Maluchy wypadają wspaniale. Dzieciaki są ciekawe, świat
jest dla nich fascynujący, niesamowity. Dziś w tak zabieganym
świecie brakuje zaufania, cierpliwości i chwili, aby spędzić
razem czas, usiąść i coś na spokojnie dzieciom pokazać. A one
lubią, jak się im opowie: „Wiesz, to jest dynia. Ona ma taką
skórkę. Jest ciężka, spróbuj ją podnieść. Przekroję Ci ją na pół.
Teraz powąchaj ją, dotknij i sprawdź, jakie ma śliskie wnętrze.
Zobacz gdzie są pestki. Czy wiesz, co z pestki wyrasta?” One
tego wszystkiego jeszcze nie znają i dlatego jest to dla nich tak
niesamowicie interesujące.
Czy zdrowe jedzenie oznacza drogie jedzenie?
I tak, i nie. Nie ukrywam, że mam z tym problem i myślę, że to
pytanie nie jest do końca fair. Gdybym Panią zapytał, czy drogie
perfumy to dobre perfumy, albo drogi samochód to dobry samo-
chód, albo drogie ciuchy to dobre ciuchy, to oboje bez zająknięcia
byśmy stwierdzili, że tak właśnie jest. Chcesz mieć dobrą furę, to
wydajesz parędziesiąt tysięcy; chcesz mieć dobre spodnie,
to wydajesz kilkaset złotych; dobre buty – podobnie. Z jedzeniem
jest tak samo. Dobre jedzenie, które jest jedną z najważniejszych
rzeczy w naszym życiu, to inwestycja. To nie jest wydawanie
pieniędzy, tylko ich inwestowanie, a my próbujemy oszczędzać
na naszych dzieciach, często jeszcze zasłaniając się takim argu-
mentem, że nie wszystkich na to stać. Za 2 zł kupujemy dziecku
raczej mało wartościowego batona, ale wydanie 5 zł na pełno-
wartościowy, sycący obiad, to już dużo. Ponadto istnieje bardzo
dużo dofinansowań z miejskich i gminnych ośrodków pomocy
społecznej. Dotacji na żywienie dzieci jest naprawdę sporo,
ale postaram się dalej odpowiadać na Pani pytanie.
Ugotowanie bulionu warzywnego kosztuje mniej więcej
50 gr na porcję. Tyle samo lub niewiele drożej wyniesie nas gotowa
kostka. Jednak na pewno przy bulionie warzywnym się więcej
nagimnastykujemy. Musimy umyć warzywa, obrać, pokroić je,
gotować odpowiednio długo i przyprawić. Wysilić się nie tylko
fizycznie, ale także intelektualnie. Często pytamy o pieniądze,
a nie pytamy o ludzką pracę.
Projekt „Szkoła na widelcu” wiąże się z wyraźnie okreś-
loną misją i praca nad nim jest z pewnością satysfak-
cjonująca. Czy dostrzega Pan już efekty prowadzo-
nych kampanii?
Widzę je za każdym razem, jak pracuję z dziećmi. Kiedy widzę
warzywa i owoce na stołówkach szkolnych czy przedszkolnych
i kiedy widzę, że dzieciaki je jedzą. Efekty naszych działań widzę
również teraz, kiedy wokół naszych działań skupia się coraz wię-
cej osób, a żywienie dzieci stało się społeczną debatą, w której
jesteśmy liczącym się głosem.
Zmiany prawne wprowadzone na początku tego roku
szkolnego przez Ministerstwo, dotyczące żywienia
w placówkach oświatowych, to temat budzący wiele
kontrowersji wśród dyrektorów, nauczycieli, rodziców.
Jak Pan skomentowałby nowe przepisy?
I pozytywnie, i negatywnie. Rozporządzenie, o którym pani
mówi, ma około 100 stron uzasadnienia. Jeśli kilkunastronnicowy
dokument ma taką liczbę stron uargumentowania, to znaczy,
że jego przesłanki są słuszne. To rozporządzenie jest nam bardzo
potrzebne. Natomiast sposób jego wprowadzenia; fakt, że jest